PUZZLE –
Gdybym jednym słowem pokusiła się o jej podsumowanie, czy dałabym radę?
Tak. DESTRUKCJA, to byłoby to słowo. Destrukcja, zniszczenie tego, co
jest w drugim, a do tego, małym człowieku. Zniszczenie tego, co jest niewinne.
Wraz z moją przewodniczką przeżywałam niemal od
nowa to, co było bez mała i moim udziałem. Lecz na mojej drodze życia Bóg, los?
postawił wyjątkowo mądrą, kochającą, kobietę, mamę. Czytając tę powieść
niewymownie współczułam bohaterce, Buntowałam się nie mogąc pojąć tego, na co
byli gotowi jej bliscy, aby jej życie stało się piekłem. Zniewolona, osaczona,
jako dziecko alkoholików usiłowała niemal panicznie się ratować, szukając
miłości, akceptacji u innych… Czy jej się to udało? A może, jak głosi
powiedzenie: ”Wpadła spod rynny na deszcz?”
Czy zawsze konsekwencją naszych wyborów, decyzji jest to, co nas
spotyka? Czy zawsze „zasłużenie?”
Było południe, gdy zaczęłam czytać tę powieść,
od czasu do czasu, musiałam oderwać się od niej. Dlaczego? spytasz. Zaraz do
tego wrócę.
Spoglądałam przez okno. A za nim chłód, śnieg, i
zapadająca szarówka. Schyłek dnia. Odnalazłam w tym widoku analogię do powieści
PUZZLE. Moja przewodniczka, niczego oprócz chłodu uczuć, reżimu wychowawczego,
lub doświadczając tego skrajności – była
zaniedbywana, nie zaznała. Nie mająca tak naprawdę przykładu, ani wsparcia {poza
jedną osobą} usiłowała przetrwać. Tak, dosłownie, przetrwać, po drodze
popełniając masę błędów.
I teraz wrócę do przerwanej myśli. Dlaczego
musiałam przerywać, choćby od czasu do czasu, czytanie…?
Bo w takim samym stopniu było mi jej żal, co
byłam na nią zła. Ale, ale… przecież i mnie osobiście znane jest powiedzenie: ”spisany
przez kalkę scenariusz życia”. Mimo
faktu, że uczyłam się psychologii, że daje ona odpowiedź na to pytanie, nie
potrafię pojąć tych złożonych mechanizmów naszej podświadomości. Dlaczego tak
często bywa, iż popełniamy błędy naszych rodziców? Że powielamy ich życie? Kobieta,
szuka mężczyzny podobnego do ojca, chłopak do matki… I zapętlamy się,
początkowo nieświadomie… i spadamy na dno. Bardzo często, „stajemy się” –
naszymi rodzicami.
Mieszkam w dość „specyficznym” środowisku, i
widzę to „powielanie”. Czy mojej przewodniczce uda się „oderwać od korzeni”?
Czy nie popełni niemal identycznych błędów? A gdy dorośnie, gdy sama stanie się
matką, jaka będzie? Gdzie ucieknie od dramatu, od poniżenia, które zgotował jej
i dzieciom partner? Na ile uświadomi sobie, że nie uczyniła nic, co mogło, co
powinno było zmienić jej życie, dać lepszą przyszłość?
Ale, ale… OCENIAM ! Znów to robię. Niedobrze.
Tak niewolno.
Kolejna silna refleksja wtargnęła w mój umysł.
Kiedy dziecko nie ma wzorców, nie ma tak zwanego
punktu oparcia - punktu moralności, prawości, opartej, czy też wywodzącej się z
daru miłości – jak więc może {upraszczając}” ofiarować innym coś, czego
istnienia nawet nie podejrzewa?”
„Z pustego i Salamon nie naleje”. Tak, to
prawda. Ale może bohaterce udało się? Od każdej reguły jest wyjątek,
nieprawdaż?
Choć z drugiej strony moja przewodniczka, nie
mająca do tego poczucia własnej wartości, ucząca się od innych {czasem złej
miłości, toksycznej} postępująca metodą prób i błędów wkracza w dorosłe życie.
I sądzę, co smutne, że do przewidzenia jest kolejność rzeczy. Ale czy mimo
wszystko przejdzie metamorfozę? Czy z porozrzucanych w chaosie cząstek życia, cząstek emocji, chwil, niczym
owe puzzle – uda się jej stworzyć obraz?
Jeśli tak, to jaki on będzie?
Pełne piękna blasku słońca, i zieleni drzew,
błękitu nieba i srebra wody…? Czy wręcz odwrotnie, stanie się czarną plamą,
mroczną, wypełnioną jedynie łkaniem i bólem?
A jeśli nawet w tej głębi mroku, komuś uda się
rozpalić światło, dać iskrę, czy dostrzeże szansę dla siebie, dla dzieci?
Mimo, iż – na szczęście - nie do końca mogłam
identyfikować się z moją przewodniczką, to bardzo emocjonalnie podeszłam do
czytania tej książki, i to już niemal od samego początku. Długo rozmyślałam nad
jej treścią. Jej przesłaniem. Czy było ono wystarczająco czytelne?
No cóż Drogi Czytelniku, sprawdź to sam. I choć
być może – nie jest to książka dla każdego… Bo z reguły wolimy unikać słów
pełnych cierpienia, historii, gdzie życie – owszem kołem się toczy - ale
wygląda, jak swoiste koło tortur, to zachęcam Cię do tej lektury. Bo czy aż do
samego końca tak będzie?
Dowiesz się tego, jak sądzę, sam. I raz jeszcze
podkreślam, że nie jest to lektura o skowronkach, o miłości – użyje to znanego
porównania - ”lekkiej łatwej i przyjemnej”. Ale powieść ta to – niestety -
obraz z zwierciadła, jakże prawdziwego życia. Nie ma tu fikcji, choć
paradoksalnie należy mówić o powieści Tori Ritner, jako o fikcji literackiej.
Ale moim zdaniem jest w tej książce czystość emocji, przekazu prawd i bardzo
wnikliwa analiza. Pięknie ukazany „efekt domina”. Dobra psychologiczna książka,
do której wraca się nie tylko po to, aby szukać prawd – bo te są za oknem, na
ulicy, na przystanku tramwajowym, gdzie właśnie śpi „ululany” przez życie
człowiek, lub gdzie media głoszą o kolejnej historii mrożącej krew w żyłach: ”
Ojciec alkoholik wymordował rodzinę” . Ale wraca się by móc odkryć, również w
sobie, ten potencjał… Potencjał – jak w moim wypadku było – miłości,
akceptacji, zrozumienia i chęci niesienia pomocy…
Zdziwiłeś się… pomagać fikcyjny bohaterom? Ja
nie byłabym tego taka pewna…
Dla mnie ta powieść jest fikcją, i nie jest,
fikcją literacką. Raz jeszcze to podkreślam… jest tyle książek opisujących
dramat, ból poniżenie, próby dźwignięcia się z dołka, odszukania drogi i celu
życia. Odszukania w sobie to, co tak cenne , wiary, nadziei i miłości… I
wszystko to miałby być fikcją?
Niewiarygodne, więc, czy na pewno? Ja miałabym
wątpliwości.
Jednym słowem polecam Ci powieść, przy której
czytaniu otrzymasz odpowiedzi na wszystkie pytanie, które dziś zadałam, ale
jednocześnie Ty sam, Drogi Czytelniku, postawisz ich znacznie więcej.
Wierząc w Twoją zdolność, w Twój dar empatii
zapraszam Cię do świata, w którym bohaterka usiłuje z kawałków własnych myśli,
emocji, wrażeń, minut itp, – ułożyć -
właśnie niczym puzzle- zbudować od postaw, swój obraz życia.
Recenzja
Marty Grzebuły - jarzebina22.blog.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz